To nazwa wymyślona przeze mnie bo objawy bardzo zbliżone są do tego alkoholowego:)
Zbliża się weekend więc pewnie niektórzy zakosztują:)
Chodzi o poczucie zmarnowanego czasu i nieumiejętność uczenia się na błędach.
Powtarzanie sobie już nigdy tego nie zrobię nie skutkuje.
Osoby, które zajmują się projektowaniem lub wymyślaniem czegoś z pewnością znają dobrze to uczucie (tzn. to z tytułu, nie to drugie, chociaż pewnie i to drugie też:)
kac projektowy pierwszej kategorii to:
Masz zaprojektować mieszkanie.
Wiesz, że klient ma bardzo wysokie oczekiwania (moi wszyscy klienci są bardzo wymagający - nie wiem jak niektórzy koledzy opychają te sztampowe projekciki, u mnie to nie przechodzi).
Masz tydzień do pierwszej prezentacji pomysłu.
No to siedzisz wymyślasz. Może to, a może tak, żeby nie było gorzej niż poprzednio.... itd.
Mija 4 dni i nic żadnego rewelacyjnego pomysłu.
Niby meble i funkcje porozkładane, ale tego pomysłu genialnego wciąż brak.
No to co robić. Błagam o wycieczkę, żeby połazić, pogapić się na powietrze.
Jedziemy.
Nie muszę dodawać, że zazwyczaj leje albo jest zimno albo humory złe. No, ale nic.
Powyższe zdjęcie z ostatniej takiej wycieczki:) Był klimat:)
Wracam i w dwa dni robię projekt.
Nie wyobrażacie sobie jaki człowiek jest zły na siebie, że zmarnował całe 4-5 dni na gapienie się w monitor!
5 dni!!
Ile bardziej pożytecznych rzeczy można zrobić przez taki czas.
Nie znoszę tego uczucia!
Zawsze mi się wydaje zrobię projekt wcześniej, ale to nie wychodzi. Zmarnowany czas po raz setny.
Zamiast się wyluzować, a potem machnąć projekcik raz, dwa.
Poczucie obowiązku nie pozwala zostawiać pracy na ostatnią chwilę mimo, że powszechnie wiadomo, że ta chwila mobilizuje mózg (mój, nie wiem jak innych) najbardziej.
I tak do następnego projektu.
Projektant, a przynajmniej ja, nie uczy się na błędach;)
To był wpis z cyklu rozterki architekta wnętrz:)
Weekendu owocnego życzę.