Myślałam, że przez weekend mi przejdzie, ale nie.
Ostatnio zwiedziłam po kolei kilka "topowych" krakowskich sklepów z wyposażeniem wnętrz. Dywany, lampy, tkaniny....
Matko! Co za tragedia!
Tu się jednak nie da projektować. Albo sklepy z z.....cie drogimi rzeczami, które wszyscy znają i upychają do swoich prac (np ta lampa króluje) albo jakaś tania chała, gdzie jak wchodzę do sklepu i pytam o kinkiet w kolorze mosiądzu, ładnie postarzany dostaję wylizaną, błyszczącą, toporną w proporcjach lampkę.
O czymś nowoczesnym, ze średniej półki cenowej to nie mówię, bo nie istnieją. U nas nowoczesność jakoś inaczej jest pojmowana.
Dyskusja o kolorze w sklepie to pomyłka.
Co za ludzie są właścicielami tych sklepów?! Czy te sklepy są ich wizytówkami? Mam nadzieję , że robią to dla pieniędzy i jak już się dorobią, to zrobią coś w lepszym stylu;)
Zastanawiam się czy gusty ludzi, których w tym mieście jest tysiące są takie same?
Przecież moje wyobrażenie niebieskiego, żółtego czy czerwonego jest inne niż przypadkiem spotkanego człowieka na ulicy, a on też chciałby coś dla siebie i pewnie w inny stylu.
Ale nieeee!
U nas jeden "trynd" i basta.
Moje projektowanie polega na tym jak tu wykombinować lampy, meble, dywany..... bo normalnie kupić się nie da. Chyba nie o to idzie.
Aaaa i jeszcze, żeby przeciętnie zarabiający mógł je kupić.
Nie tylko właściciele banków urządzają wnętrza!
Wiem, że pomysł jest najważniejszy w projekcie, ale często brakuje mi bardzo podstawowych rzeczy. Prostych, skromnych, zabawnych, różnych bo ja mam różnych klientów! A i jeszcze jakby te rzeczy były od naszych producentów. Marzenie ściętej głowy, co?
Na odreagowanie po powrocie do domu obejrzałam sobie z sentymentu bardzo drogą - a co!:) - firmę produkującą meble, płytki itd. Dlaczego z sentymenty zrozumieć może tylko Kasia:)
Jeżeli chodzi o kolory płytek, to w tym miejscu muszę przyznać - Radek (teraz z Decoroomu) wytrzymuje:), ale ja chce więcej i różnie! różnie! różnie! nie tylko w płytkach.
Ostatnio zwiedziłam po kolei kilka "topowych" krakowskich sklepów z wyposażeniem wnętrz. Dywany, lampy, tkaniny....
Matko! Co za tragedia!
Tu się jednak nie da projektować. Albo sklepy z z.....cie drogimi rzeczami, które wszyscy znają i upychają do swoich prac (np ta lampa króluje) albo jakaś tania chała, gdzie jak wchodzę do sklepu i pytam o kinkiet w kolorze mosiądzu, ładnie postarzany dostaję wylizaną, błyszczącą, toporną w proporcjach lampkę.
O czymś nowoczesnym, ze średniej półki cenowej to nie mówię, bo nie istnieją. U nas nowoczesność jakoś inaczej jest pojmowana.
Dyskusja o kolorze w sklepie to pomyłka.
Co za ludzie są właścicielami tych sklepów?! Czy te sklepy są ich wizytówkami? Mam nadzieję , że robią to dla pieniędzy i jak już się dorobią, to zrobią coś w lepszym stylu;)
Zastanawiam się czy gusty ludzi, których w tym mieście jest tysiące są takie same?
Przecież moje wyobrażenie niebieskiego, żółtego czy czerwonego jest inne niż przypadkiem spotkanego człowieka na ulicy, a on też chciałby coś dla siebie i pewnie w inny stylu.
Ale nieeee!
U nas jeden "trynd" i basta.
Moje projektowanie polega na tym jak tu wykombinować lampy, meble, dywany..... bo normalnie kupić się nie da. Chyba nie o to idzie.
Aaaa i jeszcze, żeby przeciętnie zarabiający mógł je kupić.
Nie tylko właściciele banków urządzają wnętrza!
Wiem, że pomysł jest najważniejszy w projekcie, ale często brakuje mi bardzo podstawowych rzeczy. Prostych, skromnych, zabawnych, różnych bo ja mam różnych klientów! A i jeszcze jakby te rzeczy były od naszych producentów. Marzenie ściętej głowy, co?
Na odreagowanie po powrocie do domu obejrzałam sobie z sentymentu bardzo drogą - a co!:) - firmę produkującą meble, płytki itd. Dlaczego z sentymenty zrozumieć może tylko Kasia:)
Jeżeli chodzi o kolory płytek, to w tym miejscu muszę przyznać - Radek (teraz z Decoroomu) wytrzymuje:), ale ja chce więcej i różnie! różnie! różnie! nie tylko w płytkach.
Zdjęcia pochodzą ze strony Ann Sacks.
Tam każdy kolor ma mnóstwo odcieni, a każdy odcień inny styl.
A na koniec mam jeszcze jedno marzenie, a może kilka:)
Żeby każdy chłop na budowie robił swoje.
Nie zwalał na drugiego.
Żeby każdy był profesjonalistą!
Nie kłamał za bardzo.
Żebym ja nie musiała podnosić głosu - bo nie lubię!
Żebym nie musiała dużo kląć! - lubię, ale dla siebie:)
Tu chcę zaznaczyć, że jeżeli to czyta mój główny wykonawca to, to nie o nim:) On kłamie w normie:)
Chociaż tyle mam.
Bardzo przepraszam za tego przydługiego posta, ale to taka terapia:))
OdpowiedzUsuńha ha ha - wypróbuj sobie parę sklepów internetowych. to dobre na odtrutkę. bo w naszych krakowskich sklepach rzeczywiście kiepsko. a ludzie w naszym mieście mają gust z grubsza tragiczny - lata komuny zrobiły swoje i teraz trzeba pokoleń...wystarczy popatrzyć na ulicę: buty, ubrania, reklamy sklepów...
OdpowiedzUsuństraszne lenie nie tyle ze sprzedawców co z kupujących, jakby tak rosło zapotrzebowanie na coś innego myślę że potrudzili by się sprzedawcy o różnorodność, najgorsze jest to że przeciętny Polak, jest, no cóż... zwyczajnie przeciętny.
OdpowiedzUsuńanita, większość rzeczy dla klientów kupuję przez internet tylko czasem chciałoby się gdzieś pójść dotknąć pozachwycać, tak na żywo:) Kupowanie tkanin niestety może być kłopotliwe.
OdpowiedzUsuńAneta, ja spotykam wiele osób którym brakuje różnorodności w sklepach, ale domyślam się, że jest tak jak piszesz - może być ich zwyczajnie za mało.
oj, to akurat rozumiem.
OdpowiedzUsuńpozostają zatem targi - te za granicą. trochę czasem więcej rzeczy można spotkać w sklepach w poznaniu, na śląsku i w wawie.
Li oj dobrze rozumiem Twoje rozterki i życzenia...
OdpowiedzUsuńanita, niestety tak:((
OdpowiedzUsuńsorriso, tak myślę, że rozumiesz:)
Ależ ja Cię rozumiem ... ale wiem, że dasz radę :)
OdpowiedzUsuńOczywiście że dam rade, ale mnie to denerwuje i czasem za bardzo boli żołądek:(
OdpowiedzUsuńnie jesteś sama z tym bólem, niestety...
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńByłyśmy chyba w tym samym sklepie...bo pod tym co napisałaś też mogę się podpisać. W weekend przeżyłam małe rozczarowanie w boconcept, szukałam drobiazgów na prezenty, po przejrzeniu strony www miałam całkiem długą listę, ale w sklepie puuustki, jeden talerzyk, jedna filiżanka...szkoda.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że i oni długo nie pociągną. My obstawialiśmy rok, ale wygląda, że dadzą radę trochę dłużej:)) Życzę im powodzenia bo jeżeli oni dadzą radę to i dla nas dobra wróżba, ale jak nie...:(
OdpowiedzUsuńMam tylko porównanie z warszawskim boconceptem. Delikatnie mówiąc jest troszkę większy:) Tam pewnie byś coś znalazła.
Ja w tym roku czuję jakieś wyjątkowe obrzydzenie do zakupów.